Historia malarza, który odkrył na czym polega naturalna motywacja

19 grudnia 2018Dialog i komunikacja, Praca zespołowa

Jest 10:00, stołówka pracownicza pęka w szwach.

Do Roberta – szefa działu utrzymania ruchu, dosiada się Renata – szefowa personalna. Rozmawiają o planach wakacyjnych, szkole i najbliższych zmianach w firmie. Robert mówi, że właśnie tuż przed swoim urlopem skończył mały remont mieszkania i jest z tego powodu bardzo zadowolony.

Opowiada Renacie jaki zakres obejmował remont. Renata zapytała, czy może dać jej namiary na malarza, z którego usług korzystał, bo skoro jest zadowolony, a ona chce odświeżyć dwa pokoje, to chętnie skorzysta.

Następnego dnia Renata dzwoni do malarza, okazuje się nim przesympatyczny w rozmowie Pan Łukasz, o chorwacko brzmiącym nazwisku Josip.

Renata krótko powiedziała o co jej chodzi i umówili się na czwartek, na oględziny i ustalenie szczegółów.

Łukasz przyjechał punktualnie. Szybko ustalili szczegóły organizacyjne, warunki płatności i podpisali umowę.

Z punktu widzenia biznesowego – idealna sytuacja. Tak myślała przez cały czas Renata.

Po podpisaniu umowy na koniec, dla zasady, Renata zdała jeszcze jedno pytanie. Panie Łukaszu rozumiem, że wszystko już omówiliśmy i w następny poniedziałek pan zaczyna.

Łukasz odpowiedział, że jest jeszcze jeden ważny element współpracy, o którym chciałby porozmawiać i nie chodzi o zaliczkę. Trochę zaskoczona Renata pyta: bardzo proszę powiedzieć, co musimy jeszcze omówić?

Pani Renato, od następnego poniedziałku, przez kolejne 5 dni będę u pani pracował. Kilka dni temu z biurka syna, a studiuje na 3 roku zarządzania, wziąłem sobie książkę – „Motywowanie pracowników”. Pomyślałem sobie, poczytam, skoro tego uczą na mądrych uczelniach, to może i ja skorzystam.

No i przeczytałem, a co się naśmiałem i nadziwiłem, ile dziwactw nawypisywane. Tak jakbym since-fiction książkę czytał. Ci, którzy ją napisali, chyba nigdy „normalnie” nie pracowali. Chyba żyją z opowiadania o sprawach, o których nie bardzo mają pojęcie.

Do mnie czasami przyjeżdżają tacy handlowcy. Ja im mówię, że na ścianie to, co sprzedają słabo trzyma, a oni pokazują mi jakiś kwit z laboratorium, że to niemożliwe, co mówię. Ja się ich pytam, czy kiedyś sami z tego korzystali, a oni na to, że to nie ma znaczenia. Ale cóż, mało to naiwnych po świecie chodzi i głupoty powtarza?

Ale myślę sobie pani Renato, skoro tego uczą, no to trzeba spróbować, czy ta motywacja działa. Pomyślałem, że skoro pani mądra kobieta, to spróbuję i panią poproszę o motywowanie.

I dlatego zapytam – Jak pani chce mnie motywować do pracy od poniedziałku? Podobno ta motywacja jest potrzebna do tego, żeby w ogóle ruszyć się do roboty. Dziwne, ale skoro tak piszą, to może tak u innych ludzi jest, że ktoś ich musi zmuszać do pracy, na którą się wcześniej zgodzili. Moim zdaniem, to tylko dla tego, że na koniec miesiąca, czy zrobią, czy nie i tak jakieś wynagrodzenie otrzymają. A ja jak nie zrobię, to mogę tylko się oblizać smakiem gotówki.

Moi dziadkowie mieli gospodarstwo, na którym spędzałem całe wakacje. Mieli tam bardzo dużo zwierząt. Nie przypominam sobie, żeby codziennie rano sołtys przybiegał do dziadka i mówił: Panie Michale, tylko niech pan nie zapomni wydoić swoich krów i potem wyprowadzić je na pastwisko.

Dziadek wiedział jakie są konsekwencje nie wydojenia. Bo konsekwencje były natychmiastowe, odczuwalne tu i teraz, a nie jakieś straszaki komunikacyjne.

A tak było napisane w tej książce. Namawiaj, próbuj zrozumieć, wczuj się w sytuację itp. Pewnie, że trzeba być wrażliwym na cudzą krzywdę, ale nie na lenistwo i głupotę. A to pani Renato, ogromna różnica.

Ludzie, to potrafią wykorzystywać okazję, kiedy się na nich nie patrzy. Ale wie pani, uczciwości się nie kupuje. Albo ma się to w stałej ofercie dla klienta, albo trzeba zacząć budować PR.

Krowy nie wydojone, mleko nie odstawione, nie będzie zapłacone – i chlebka z szynką nie będzie.


Wniosek od autora

W niektórych firmach, gdzie nie wydojone, nie odstawione – a zapłacone, uruchamiana jest następnie procedura planu naprawczego – kosztem zaangażowanych pracowników, którzy w tym czasie doją więcej, ale nie ze swoich krów. To niech nikt się nie dziwi, że firma ma kłopoty.

Nawet niektórzy nazywają to pracą zespołową lub pomocą koleżeńską, albo strategią nastawioną na przetrwanie.


Pani Renata z lekkim uśmiechem pyta: Panie Łukaszu, ale jak miałaby wyglądać ta motywacja pana do pracy, z mojej strony.

Przecież moim zdaniem wszystko sobie w rozmowie ustaliliśmy,  zaplanowaliśmy i warunki finansowe też obu stronom odpowiadają. To chyba jest uczciwe podejście.

Pani Renato jak najbardziej uczciwe od strony organizacyjnej.

Ja proponuję odnośnie motywowania mojej osoby, żeby pani, tak co 2-3 godzinki wpadała, patrzyła jak maluję i mówiła:

– Panie Łukaszu, ale świetnie pan maluje.

– Jak dużo już pan pomalował.

– Jest pan najlepszym malarzem jakiego do tej pory poznałam.

– Będę pana polecała z czystym sumieniem innym osobom.

Dodatkowo zrobimy sobie fotkę i wrzucimy na portal społecznościowy z hasłem – „szukasz malarza do domu, weź Łukasza bystrzaka, co pędzlem śmiga po ścianach jak tancerz flamenco po parkiecie.” Jak pani sądzi – dobre hasło pani Renato?

 

Na co Pani Renata: Panie Łukaszu, ale ja w tym czasie tak jak pan pracuję.

Nikt za mnie nie zrobi mojej pracy w czasie, kiedy będę ciągle pana motywowała.

Każdy ma swoje zadania i odpowiedzialność i powinniśmy tego pilnować. To jest chyba uczciwe podejście do współpracy.

Pani Renato, żartowałem z tym przychodzeniem na pogaduchy i zdjęciami.

Chciałem się tylko upewnić, czy to co czytałem działa. I jak widać chyba nie koniecznie.

Moim zdaniem najważniejsze, to niech każdy robi swoje do czego się zobowiązał. A jak komuś nie odpowiada, to zamiast straszyć, zachowa się jak konsument – jestem niezadowolony, zmieniam dostawcę. Ja żyję w takim świecie. Mój brak profesjonalizmu od razu przekłada się na moje wyniki ekonomiczne. I to jest, chyba uczciwe i normalne.

Oczywiście będzie mi bardzo miło, kiedy usłyszę od pani, że to jak wykonuję swoją pracę ocenia pani bardzo dobrze.

Było mi miło, jak otrzymałem u pani pracę po referencjach.

Jestem też  bardzo zadowolony, że od samego początku traktuje mnie pani jak partnera. Mamy konkretne ustalenia, co ja mam zrobić i co należy do pani odpowiedzialności. To jest dla mnie motywujące – bo to jest uczciwe.

Motywacja, to zwykła uczciwość po obu stronach

Jak jej nie ma, to nie ma współpracy, nie ma motywacji i wszyscy tracą.

Ta motywacja – to dziwne zjawisko.

Chyba wystarczy być dla siebie miłym, uprzejmym i wiedzieć czego od siebie nawzajem oczekujemy i powinno być wszystko porządku.

Mam kuzyna, płytki świetnie kładzie, on ciągle do mnie dzwoni i opowiada co zrobił, wysyła zdjęcia, a przy większych robotach, to woła mnie, żeby przyjechać i popatrzeć. A jak czasami robimy razem, to ciągle  – Łukasz, chodź zobacz, dobrze. I tak w kółko. Piotrek, to świetny fachowiec. Punktualny, pomocny, czyta fachową literaturę, nie trzeba mu powtarzać, że termin nas zobowiązuje.

Taki ma charakter, ale żeby go trzeba było do roboty namawiać, czy motywować, żeby czegoś nie spaprał – to nigdy. A poza tym, ma trójkę dzieci i jak w następnym miesiącu nie miałby pracy, to nikt mu pensji nie wypłaci.

Może z tego się bierze jego motywacja? Trochę ze strachu o przyszłość, a trochę z miłości do rodziny – odpowiedzialności.

Czytałem kiedyś, że w jakiejś firmie ludzie chcieli gwarancji zatrudnienia na 10 lat z góry. To chyba, jakby nie mieli roboty, to ja musiałbym się na to złożyć. Tak mi brat tłumaczył. Jego żona jest główną księgową. Nie wiedziałem, że mogą być takie firmy. Myślałem, że tylko w gminie może tak być, że od 20 lat na stanowisku inspektora budowalnego jest nasz niepowtarzalny Gieniu. Ale on, pani Renato, sobie uczciwie na boku dorabia. Odbiory robi na małych budowach. Sam go zresztą polecam. On zarabia, to i ja mam lżej. Od tak sobie pomagamy. Niektórzy nazywają to kolesiostwem. A niby jak ludzie dostają porządną pracę? Jak kogoś znają i się za niego nie wstydzą, to polecą do pracy.

Pani Renato, jak robiłem u ordynatora w naszym szpitalu i  moja córka potrzebowała pomocy, to ordynator miał motywację, żeby jej szybko pomóc. I co niby – to kolesiostwo? Ja odstawiłem, z kuzynem, mu tak ślicznie domek, że potem na 2 lata mieliśmy w okolicach roboty, bo ordynator reklamę robił. Teraz znam prawie wszystkich najważniejszych w mieście.

Pani Renato, na podsumowanie, bo w poniedziałek za tydzień zaczynam u pani.

Słyszałem od kolegi z pani pracy, że pani to podobno introwertyk, ale moim zdaniem – jakiś taki bardzo otwarty na ludzi. Fajny z pani człowiek.

Widzimy się w poniedziałek o 7.30. Miłego weekendu.

Łukasz wraca do domu

Krystian, zdałeś egzamin z tych zasobów ludzkich?

Tak, tato.

I jakie tam pytania były?

Co to  jest motywacja? Do czego może się przydać? Co wpływa na motywację?

I co, jak odpowiadałeś? Tak, jak ci mówiłem?

No co ty, tato. Jak bym tak odpowiadał, to bym nie zdał. Tego w książce nie było napisane.

No widzisz synku.

Z motywacją jest jak w tej tzw. uczonej książce  – „Co zrobić, kiedy dziecko bardzo prosi o psa?”

Autor książki napisał, że trzeba sprawdzić motywację dziecka. Tak, po jej przeczytaniu, mówiła mama.

Kupiła, za radą autora, smycz i powiedziała. Maks, jak chcesz mieć psa, to będziesz musiał go wyprowadzać codziennie. Nawet w niedzielę rano, kiedy pada deszcz.

Tak mamo, oczywiście. Ja bardzo chcę mieć psa i zrobię wszystko, żeby pies był szczęśliwy.

Ja mówiłem twojej mamie, że to co pisze autor książki w przypadku Maksa nie zadziała. Ma on mój charakter.

Na co żona: jak nie spróbujemy, to nigdy nie nauczy się odpowiedzialności.

Na co ja: nawyków w ten sposób się nie zmienia.

I tak Maks, który ma charakter ojca, przez 4 tygodnie, codziennie, chcąc mieć upragnionego psa, trzy razy dziennie wychodził z samą smyczą na podwórko.

Mama odtrąbiła sukces, dziadkowie kupili Maksowi psa.

Był to sierpień. I tak od października, za namową mojej kochającej żony, w niedzielę rano, kiedy psina wyła, bo chciała wyjść na dwór o 7.15., wstawałem i wychodziłem z psem.

A co żona wtedy mówiła: idź kochanie, wyprowadź Hektora, przecież on tak chce iść na dwór.

Ja mówiłem, że to miał robić Maks.

Na co żona: on jest jeszcze dzieckiem, chodzi do szkoły musi się wysypiać po całym tygodniu nauki i treningów. Chyba to rozumiesz? Przecież jesteś jego ojcem, wiesz jaki jest Maks.

I co uruchamiało moją naturalną motywację?

Nie żona, nie Maks, tylko pies, który patrzył mi prosto w oczy, lizał po twarzy i cieszył się na mój widok. I tak rodzą się przyjaźnie na śmierć i życie.

Dziadek Michał mawiał – jak masz tylko jedną krowę, to masz zobowiązanie przez okrągły rok, 7 dni w tygodniu, 2 razy dziennie. I to powinno wystarczyć do uruchomienia motywacji.

Zastanów się, co i kto u Ciebie uruchamia naturalną motywacje?

Co daje Tobie siłę do wstawania? Jak nazywa się twoja krowa, czy twój pies?

U mnie: żona i dzieci, moi klienci, studenci, i  Chorwacja.

Niestety w tym roku Hektora musiałem uśpić.

 

I jeszcze bardzo ważne na koniec

Pani Renata, kiedy pan Łukasz zakończył swoją pracę, powiedziała na koniec do niego, że ma fajne przemyślenia po rozmowie o motywacji.

Powiedziała, że za dużo w życiu zawodowym spotyka naturalnej hipokryzji.

Mówi: panie Łukaszu przecież gdybym w pierwszy dzień pana pracy, na koniec dnia widziała, że pana praca nie posuwa się do przodu, to byśmy odbyli trudniejszą rozmowę. Kiedy we wtorek sytuacja by się powtórzyła, rozmawialibyśmy o zmianie warunków naszej umowy.

A w środę, jeżeli byłoby bez zmian, to poprosiłabym, żeby więcej pan nie przychodził. I może nawet w zależności od straty jaką w tym momencie bym poniosła, sięgnęłabym po środki prawne, żeby odzyskać utracony kapitał.

Przecież w takich relacjach jak nasza, gdzie ja zamawiam usługę, pan ją przyjmuję do realizacji, jest to takie oczywiste i proste.

Może, gdyby podobny model obowiązywał w firmach, to wszystko byłoby bardziej prostsze, byłoby więcej odpowiedzialności, nie ukrywano by nieuczciwości, a może nawet organizacja, tak jak w przyrodzie – potrafiłaby zachować naturalną równowagę w zakresie rozwoju.

W dzisiejszych czasach nazwano to ekonomią behawioralną. Może tu powinno się szukać odpowiedzi na pytania dotyczące co ludzi motywuje, co sprawia, że mają do siebie większe zaufanie, jakie warunki sprawiają, że jesteśmy bardziej uczciwi?

Panie Łukaszu, do zobaczenia.

W ciągu tygodnia zadzwoni do pana, z mojej firmy, szef administracji. Poleciłam pana jako fachowca do współpracy.

U nas w firmie chcemy aby ludzie pracowali w oparciu o naturalną motywację. Swoich kierowników przygotowujemy m.in. tak: https://mps.net.pl/szkolenia-otwarte/

Autor

Krzysztof Kotapski 

Pierwszy krok w stronę uruchamiania naturalnej motywacji

Szukasz pomysłów, aby taka motywacja była standardem w firmie?

Zobacz również
Udawanie współpracy

Udawanie współpracy

Skłonność do UDAWANIA współpracy - czyli do rozmywania odpowiedzialności. Jeżeli członkowie zespołu widzą w swoim środowisku zawodowym postawy, które są tolerowane, a które ewidentnie wskazują, że "firma" ma zamknięte "oczy"na pracę ludzi, którzy za...

czytaj dalej
Awans zawodowy

Awans zawodowy

Wpis jest mocny i powstał po dzisiejszym szkoleniu dla lekarzy m.in kardiologów. Opowiadali o rosnących statystykach wśród pacjentów, którzy trafiają do nich na oddział z przepracowania. Czasami awans zawodowy wygląda, jak kolejna wymiana fotela na...

czytaj dalej
Wspólne rozmowy

Wspólne rozmowy

Chcesz, żeby twoje dziecko jechało na wirtualny obóz?Czy taki, gdzie poczuje piasek w zębach, wysika się w lesie, wdepnie w prawdziwe gówno, pokłóci się z ,,człowiekiem,,, a nie z avatarem, poczuje na sobie pokrzywy, zmoknie, przemarznie. Chcemy...

czytaj dalej

Pin It on Pinterest